Witam Wszystkich
Jestem kuratorem społecznym z 10-letnim stażem w kurateli dla dorosłych.
Ok. roku temu trafił mi się dozorowany, z którym raczej nie ma większych problemów.
Problemy są za to z jego matką....
Wielokrotnie zdarzało się jej "atakować" mnie słownie z różnych powodów, głównie nie podobało się jej pojawianie się w weekendy oraz/lub w godzinach 20-21.
Tłumaczenia o uprawnieniach kuratora, godzinach prowadzenia dozoru a w końcu odsyłanie do odpowiednich aktów prawnych nic nie dały.
Co jakiś czas, podczas prowadzenia dozoru, osoba ta ma pretensje, że "znowu o tej porze", "znowu w sobotę", "znowu w niedzielę", "znowu na koniec miesiąca", "znowu pan chodzi i pyta po sąsiadach" itp.
Zaznaczę wyraźnie, że nie doszło do bezpośredniego znieważenia słowami uznawanymi za obraźliwe ale zachowuje się natarczywie, głośno, jest ciągle roszczeniowa.
Czuję się atakowany.
Od jakiegoś czasu staram się ucinać dyskusję mówiąc, że nie będę z nią rozmawiał - nie zawsze daje to efekt.
Ona jest głównym najemcą w tym mieszkaniu, syn - dozorowany - tam zamieszkuje.
W dniu wczorajszym usiłowała się do mnie dodzwonić ok. 22.00 na numer którego używam tylko do dozorów (oczywiście służbowych brak ) i który podaję dozorowanym i rodzinom "gdyby coś sie dzialo".
Okazalo sie, ze dzwonila z zapytaniem kiedy bede bo "dawno pana u nas nie bylo".
Jednoczesnie zarzucajac mi ze nie bylo mnie w poprzednim miesiacu (co jest bzdura).
Co ciekawe, sam dozorowany podczas rozmowy telefonicznej rowniez utrzymywal ze nie widzial mnie miesiac temu...
On rowniez byl pod wplywem, ale zeby nie pamietac, ze sie widzial z kuratorem? (to nie byla rozmowa w drzwiach, ale normalny wywiad - trwal z 15 minut)
Garsc informacji o tej rodzinie:
- dozorowany pracuje na czarno, z wszystkich obowiazkow sie wywiazuje (wiele ich nie ma - glownie finansowe, splacil wszystko).
Podczas dwoch ostatnich spotkan byl pod wplywem alkoholu, ale komunikatywny i zdolny do samodzielnego poruszania sie
- matka dozorowanego pracuje, legalnie. Jest pod wplywem co ok. 2 wizyte. Ale pod wplywem - kontaktuje co sie dzieje.
wg. sasiadow czesto sie jej zdarza spozywac alkohol - ale podkreslam - bywa pod wplywem, na rauszu ale nie pijana.
- w mieszkaniu tym zamieszkuje takze siostra dozorowanego z dzieckiem. Samotna matka, pracuje. Wydaje sie byc normalna. Dziecko zadbane, zdrowe, ok. 5 lat, brak kuratora.
Prosze o porade co byscie zrobili na moim miejscu:
1. Ignorowac ta kobiete i robic swoje?
2. Jakos ostra zareagowac? Jak?
3. Podjac jakies kroki prawne zwiazane z zachowaniem wzgledem kuratora spolecznego? Na jakiej ew. postawie?
4. Podjac jakies kroki prawne zwiazane z jej byciem pod wplywem i przebywaniem pod tym samym dachem maloletniego?