Witam,
kilka lat temu złożyłam pozew rozwodowy z orzeczeniem o winie męża...sprawa ciągnie sie juz kilka lat.
Mąż podczas jednego ze spotkań z dzieckiem zachowywał sie agresywnie przy dziecku i "ukradł" samochod którym przywiozłam dziecko na spotkanie, a jak to sobie uswiadomilam i chciałam zeby oddał zapasowe kluczyki w których był posiadaniu to zaczał mnie szarpac i sie awanturowac a dziecko wszystko widziało . Dzięki osobom 3cim nagranie z tego spotkania zostało dołączone jako dowod w sprawie. Sad w trosce o dobro dziecka przydzielił kuratora na czas postępowania. Ustalił również ze na czas postępowania dziecko będzie przy mnie.
Moje pytanie brzmi:
Dlaczego tylko do mnie przychodzi kurator (dom,przedszkole,praca) a do męża nikt ? Dodam ze dziecko co 2 weekend przebywa u niego poza stałym miejscem zamieszkania dziecka, w obecności jego, jego "nowej kolezanki" i nie wiem jeszcze kogo...?Nie ma ograniczenia ani pozbawienia praw rodzicielskich.
Sąd kręgowy w maju wydał wyrok o wyłącznej winie ojca jednak on sie od niego odwołał i złozył apelacje.
Czy kurator nadal musi do mnie przychodzic?Czuje się jakbym ja albo dziecko bylo winne. Dleczego nikt nie sprawdzi warunków jakie ma mąż, skoro sąd wie ze ma problem z alkoholem i kobietami?
Pani kurator sprawująca nadzór sama mowi ze nie ma sie do czego przyczepic i wszystko jest w jak najlpeszym porzadku(sprawozdania z wizyt załaczone w sadzie rowniez na to wskazują).
Co można zrobić ?