Witam. Przeglądałam trochę forum, teraz sama postanawiam napisać.
Mój ojciec jest skazany prawomocnym wyrokiem sądu za psychiczne znęcanie się nad rodziną, tj. nade mną, braćmi i niepełnosprawną mamą.
Wyrok zapadł 31 stycznia 2017r. Ojciec został skazany na 1 rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary na okres 4 lat. Na ten czas dostał też nadzór Pani kurator.
I tutaj pojawia się problem. o ile wiem, wiadomo, że nikt natychmiastowo nie zmieni swojego zachowania, ale ojciec nic a nic się nie poprawia.
Pani kurator przyjeżdża raz w miesiącu, ojciec też raz w miesiącu musi stawiać się u niej. Ojciec, również jest uzależniony od alkoholu i był na przymusowym leczeniu zamkniętym przez 7 tygodni. Tydzień, po powrocie się upił. Teraz niby uczęszcza na grupę AA, jednak nic to nie daje bo popija sobie wieczorami, tak, by ludzie go nie widzieli pod wpływem.
Muszę nadmienić, że pani kurator najwyraźniej uważa, że znęcanie psychiczne wynikało z jego picia, co jest nieprawdą bo na trzeźwo ojciec nie jest lepszy unikamy go jak ognia, cały czas nas zaczepia, ubliża, manipuluje, chce z domu wyrzucać.
Sytuacja trwa i trwa. Doszło do tego, że ojciec już nawet nie stawia się na wezwania pani kurator, ostatnie dwie wizyty wyglądało to tak, że w dzień kiedy miał do niej jechać, jechał do lekarza bo nagle bardzo źle się czuł, po czym wracał i mówi, że to przez nas.
Dziś, przez rozmowę telefoniczną dowiedzieliśmy się od Pani kurator, że po to sąd zawiesił wykonanie kary na 4 lata, bo wierzy, że ojca da się zmienić, i że proces resocjalizacji musi potrwać. Niby to rozumiem, ale w jaki sposób ma to się stać, kiedy po niemal 10 miesiącach od wyroku ojciec czuje się jeszcze pewniej w tym co wyprawia, z odwyku wyszedł też pewniejszy siebie, pozwala sobie na jeszcze więcej. Sytuacja trwa od lat, od wielu, wielu lat. Nawet jako dzieci małe nie byliśmy przez niego dobrze traktowani, nie wspomnę już'o mamie.... ja nie wierzę w zmianę, brat też nie, a my go znamy najlepiej.
Pani kurator powiedziała jeszcze, że jeśli jesteśmy nerwowi to powinniśmy iść do lekarza po leki na wyciszenie. 'To ma być rozwiązanie tej sytuacji?
Chcielibyśmy się wyprowadzić, ale póki co to nie jest możliwe, był złożony wniosek u burmistrza o mieszkanie, lecz mieszkań nie ma. Sytuacja jest o tyle złożona, że mama jest osobą mocno niepełnosprawną, częściowo sparaliżowaną i ciężko z nią się porozumieć, wymaga stałej opieki. Jeden z braci, złożył zeznania przeciwko ojcu, policja wymagała zeznań wszystkich domowników, brat bał się kłamać, ae trzyma stronę ojca (też nadużywa alkoholu).
Mnie czeka wizyta u psychiatry, bo mój nastrój leży, i jakiś czas temu po akcji ojca, agresji skierowanej na mnie, gdy byłam sama w domu spowodował że chciałam zrobić sobie krzywdę, jednak odmówiłam zabrania mnie do szpitala, bo bałam się zostawiać moje zwierzaki same z nim (kiedyś zabił naszego psa).
Nie rozumiem postępowania pani kurator, nic się nie zmienia, a ona nic nie robi, tylko cały czas powtarza, że potrzeba czasu. A jest coraz gorzej czy ktoś pomoże? Co można z tym zrobić? Z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi.