Z początków mojej pracy, robię wywiad a raczej próbuje zrobić o sprawowanie opieki nad ubezwłasnowolnionym całkowicie, usiłuję się dostać do bramy, jest domofon oczywiście tam gdzie mam się dostać domofon nie działa, wiec dzwonie do sąsiada: mowie może mi pan otworzyć bramę itp. W odpowiedzi słyszę „wyp.. kur.. nie otworze.” Pod innym numerem udało mi się jednak przekonać kolejna osobę żeby mnie wpuściła. Ok. parter pierwsze drzwi na lewo to mój cel, pukam, nic, pukam, nic, pukam trzeci raz i słyszę za drzwi, kogo tam k.. niesie w niedziele po nocy, (hmm) to ja spokojnie odpowiadam ze kurator, odpowiedz, kto kur? Podejdź no pan do okna, bo się kąpię, (hmm ) pukam dalej i znowu słyszę „no ku. Mac, co za ch..” pukam dalej, drzwi się otwierają wychodzi starsza babka mierzy mnie wzrokiem, po czym szybko zamyka drzwi. Cisza znowu pukam i znowu słyszę, „o co k chodzi” a ja ze kurator a ona ze nie ma się, w co ubrać a po 2 to w niedziele się nie chodzi po domach, ja na to ze chce porozmawiać zajmie to z 5 min i czy ona nie ma, w co się ubrać? Wpadła w furie nie przytoczę wszystkich wulgaryzmów, które poleciały w moja stronę, bo nawet nie spamiętałem. Napsuła mi wtedy krwi ta starsza osóbka, ale nic krzyczę na pół bramy ze przyjdę jutro o tej samej godzinie. / Następny dzień pukam elegancko otwiera mi drzwi dzień dobry itp. Może kawki, herbatki, ciasteczko? To, o czym porozmawiamy itp..
/ teraz się z tego śmieje, ale wtedy tak nie było, nie wiedziałem jak mam postąpić, czułem się mocno zbulwersowany, z czasem każdy z nas wyrabia sobie własne metody działania, bo to przecież praca z ludźmi a człowiek jak wiadomo zmienny jest:) Pozdrawiam.